KRABI DAY 3 - PHRANANG BEACH
00:40
Kolejnego
dnia postanowiliśmy wypocząć lokalnie. Dlatego wybraliśmy się zaraz po
śniadaniu na wspomnianą już plażę PhraNang. Dużym plusem tej plaży jest
lasek, który znajduje się na jej tyłach. Można znaleźć tam kawałek
cienia, odpocząć w hamaku, czy na huśtawce.
Wspomniane już przeze mnie formy skalne gdzie wspinają się śmiałkowie są
dostępne również dla tych mniej wysportowanych. Można wejść w głąb skał
i podziwiać nacieki, stalaktyty, krawędzie, serowe dziury i inne formy
skalne :)
Kolejną
rzeczą, która mnie pozytywnie zaskoczyła to możliwość zjedzenia czegoś tajskiego czy napicia się świeżych soków na plaży. I broń Boże nie
wyglądało to tak jak u nas, że między ludźmi odpoczywającymi biega Pan z
kukurydzą czy torbą lodową proponując coś do zjedzenia. Tam przypływają
longboaty, na których tajowie na miejscu przygotowują potrawy i w każdej
chwili można zjeść coś pysznego bez zbędnego biegania po knajpkach.
Wieczór
spędziliśmy w okolicy, korzystając z basenu, włócząc się po plaży i wsłuchując w muzykę, która przygrywała podczas Tajskiego wieczoru, który był organizowany w naszym hotelu.
Na
koniec czekał nas spacer w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia, a że
byliśmy już bardzo głodni można było nas zadowolić byle czym, no i tym
oto sposobem wylądowaliśmy na kebabie... w Tajlandii... od Turka...
Niestety była to najgorsza rzecz jaką jedliśmy podczas całego pobytu.
Zimne, niesmaczne... fuj...
Po tak "pysznej" kolacji wiedzieliśmy, że pora wracać do domku, gdyż następnego dnia czekała nas całodniowa wycieczka po okolicznych wyspach, m.in. do zobaczenia była wyspa Leonarda DiCaprio, na której kręcili film "Niebiańska plaża", ale to już temat na kolejny wpis :)
0 komentarze